Białystok to miasto, z którym emocjonalnie związany byłem przez długi czas, ale z wielu powodów nie odwiedzałem go od ponad 10 lat! Kiedy mój syn dowiedział się skąd wziął się pomysł na jego imię, każde nasze spotkanie zaczynało się od pytania „Kiedy pojedziemy zobaczyć ten kościół?”. Chodziło oczywiście o katedrę pod wezwaniem św. Rocha, usytuowaną na szczycie ul. Lipowej, w ścisłym centrum miasta. Zaplanowaliśmy więc wyjazd i padło na majówkę. Wierzcie lub nie, ale uwielbiałem reakcje znajomych i przyjaciół, którzy pukali się w głowy kiedy zapytany o to gdzie zamierzam spędzić ostatnie dni majówki informowałem o wyjeździe do Białegostoku. W sumie mieli rację, każdy wybrałby morze, jeziora albo czas nad rzeką ale ja jednak nie żałowałem swojej decyzji!
Pogoda, jak to zwykle bywa przy moich wyprawach z synem, dopisała. W piątkowy wieczór dotarliśmy do miasta i ruszyliśmy na białostockie Planty. Ciepły wieczór, cichy i spokojny park, zero tłumów i my przy kolorowych fontannach. Jakby wszystko zaplanowane, takie zainscenizowane pod nasz przyjazd!
Mieszkanie mieliśmy zlokalizowane jakieś 5 minut jazdy samochodem od centrum, nowe budownictwo, widok z dziewiątego piętra na Puszczę Knyszyńską… Sobotę zaczęliśmy od późnego śniadania i wymarszu w kierunku „miasta”. Szczerze, byłem zdumiony wyglądem ulic – wszędzie czysto, przyjemnie i pusto. Dotarliśmy pod Pałac Branickich a tam małe grupki turystów z Niemiec, pojedyncze osoby na ławeczkach i ograniczony zabytkowym murem „wybieg” dla dzieci, którym jak wiadomo nie wiele trzeba do szczęścia. Trawa, słońce i fontanny sprawiły, że kolejne godziny mijały w ciszy i spokoju.
W powiększonej grupie przeszliśmy do mini zoo, niesamowite, bezpłatnego! Kolejno lody, fontanny na każdym rogu, obiad na tarasie Podlasiaka z widokiem na ul. Lipową i obowiązkowo zdjęcie pod kościołem Rocha! Powrót przez parki, place zabaw, dmuchańce i… nie wiadomo kiedy skończył się dzień. Powrót do apartamentu obowiązkowo spacerem i po paru sekundach znowu cisza, dzieci śpią.
Próbowałem sobie przypomnieć jak wyglądało to miasto kiedyś, kiedy byłem tu po raz ostatni i… na prawdę to co zobaczyłem przyćmiło wszelkie wspomnienia! Nie wiem jak dzisiaj wygląda tu życie, kiedy jest brzydka pogoda, zwykły tydzień pracy ale wiem, że na pewno tu jeszcze kiedyś wrócę. Autentycznie, podobał mi się nowy look i image Białegostoku, cieszyłem się ze spotkania ze starymi, dobrymi znajomymi, na których zawsze można liczyć. Wdzięczny jestem osobom towarzyszącym nam w podróży za wspólnie spędzony czas. To był rewelacyjny weekend.