Jeśli nie macie jeszcze przesytu informacji o wpływie pandemii na nasze codzienne życie, zapraszam do przeczytania moich przemyśleń i obserwacji na temat oddziaływania koronawirusa na biznes mój jak i moich kontrahentów.
Od dziewięciu lat jestem właścicielem agencji reklamowej, wyspecjalizowanej w projektowaniu graficznym na potrzeby druku, internetu i socialmediów. Biznes jak to biznes, raz idzie lepiej raz gorzej ale na szczęście cały czas do przodu. Po perturbacjach związanych ze sprawami osobistymi, które w znaczący sposób odbiły się na działalności spółki, od roku jesteśmy na fali wznoszącej. Do połowy marca 2020 wszystko szło we właściwym kierunku, stałe umowy obsługi dawały poczucie bezpieczeństwa a rosnący portfel zamówień napawał optymizmem na szybkie uregulowanie wszystkich zaległości. No i nadszedł on, COVID, który w bardzo wyraźny sposób uzmysłowił mi, jak różnie prowadzone są firmy w dobie kryzysu.
Dla porównania opowiem o przedsiębiorstwach X i Y z branży gastronomicznej, firmach o podobnym profilu działalności i znajdujące się w podobnej wielkości miastach oraz spółkach X i Y świadczących usługi medyczne w jednej, dużej metropolii. W mojej opinii obie grupy zawodowe chyba najdotkliwiej odczuły czas kwarantanny i izolacji, ale podejście firm X i Y do obostrzeń rządowych okazało się diametralne różne.
Restauracja X nie poddała się a wręcz przeciwnie, odniosłem wrażenie że epidemia „zbudziła” ją do efektywniejszego wykorzystania potencjału swojej kuchni. Bardzo mocno skupili się na internetowym wizerunku, dopieszczali swoje oferty dostaw na wynos, zaopatrzenia na święta czy voucherów do wykorzystania w przyszłości. Za tymi działaniami poszły z automatu zamówienia do nas, na coraz to lepsze, ładniejsze i bardziej przemyślane posty i grafiki na potrzeby internetu. Po drugiej stronie byłą restauracja Y, która już 16 marca zakomunikowała, że zawiesza naszą umowę na czas izolacji… Przyznam, że nie spotkałem się z pojęciem „zawieszenia” umowy, co też próbowałem wytłumaczyć klientowi, ale ten stwierdził, że nie będzie mi płacił bo jak on nie może prowadzić działalności to i ja nie mam co robić, więc wypowiada umowę natychmiastowo (istnieje taka możliwość pod warunkiem, że nie wywiązalibyśmy się z jakiś zapisów, co oczywiście nie miało miejsca). Ostatecznie zmienił narrację i domagał się „zmniejszenia” kwoty umowy za wykonywane usługi, bez zmiany jej zakresu. Do dzisiaj nie uzyskałem odpowiedzi na moją ofertę zmiany ilości zadań za mniejszą kwotę.
Sytuacja z branżą medyczną jest analogiczna do tej omówionej powyżej. Centrum Medyczne X od dnia zamknięcia ich poradni wdrożyło kilkanaście innowacyjnych pomysłów jak internetowe konsultacje, dyżury telefoniczne czy live’y z lekarzami. Wszystko dla utrzymania kontaktu z obecnymi i potencjalnymi pacjentami. Jej konkurencja, czyli klinika Y, z ostatnim dniem marca zakomunikowała, że z uwagi na niemożliwość prowadzenia działalności medycznej przez epidemie koronawirusa, wstrzymuje wszystkie płatności do końca czerwca. W rozmowie z prezesem spółki poinformowałem, że ich zaległości sięgają listopada 2019 roku, kiedy wirusa nie było jeszcze w Chinach, więc nie mogą zrzucać winy na pandemie. Tego samego dnia otrzymałem wypowiedzenie umowy obsługi marketingowej.
W mojej opowieści X jest oczywiście lepsze od Y ale broń bosze nie szkaluję ygreka za to że spanikował, i że nie wiedział jak się odnaleźć w diametralnie innej rzeczywistości. Y powinno się żałować bo jest zwykłym kombinatorem, który znalazł w końcu okazję do podważenia sensu realizowanych przez nas działań oraz sposobność do nieuzasadnionego obniżenia stawek za wykonywane usługi. Covid-19 nie spowodował w Y chęci zweryfikowania strategii działania ale stał się sposobem na pozbycie się balastu jakim jest dla nich zewnętrzny dział marketingu. W żadnym z wyżej wymienionych przypadków nie usłyszeliśmy pytania o to czy nie znaleźlibyśmy jakiegoś sposobu na wsparcie ich w tych trudnych chwilach, prośby o możliwość odroczenia lub umorzenia części płatności z możliwością zwrotu w przyszłości czy też wniosku o zaplanowanie działań po zakończeniu pandemii. Smutne, zważywszy że po drugiej stronie widzieliśmy bardzo pozytywne i przemyślane działania Xa. Za jakiś czas ocenimy, która firma obrała lepszą strategię.
P.S. Dla dopełnienia obrazu, restauracja Y już dwa razy zrywała współpracę, wracając do nas zawsze po roku z prośbą o ratunek bo klienci nie chcieli korzystać z ich usług. Przy podpisywaniu trzeciej umowy powiedziałem, że czwartej już nie będzie.